Minął tydzień odkąd rodzeństwo Pevensie i Lidia
przybyli do Narnii. Przez te siedem dni była sielanka. Zero smutków, zero
zmartwień. Każdy cieszył się z przepięknej pogody jaka towarzyszyła w krainie
Aslana. Wszystko było dobrze. Może nie dla Lidii.
……………………………………
Miałam
już naprawdę dosyć informacji o gobelinie. Denerwowało mnie ciągle to, że to ja
jestem jakąś ważną częścią, fragmentem tej niesamowitej historii. Tak naprawdę
miałam to gdzieś, oprócz nawiedzającego ostatnio mnie strasznego głosu, który
utkwił mi w pamięci na bardzo długo. Wręcz nie mogę o nim zapomnieć.
Krążyłam
po korytarzu w zamku. Szukałam biblioteki. Chciałam się choć trochę dowiedzieć
o tej magicznej krainie i o czterech władcach. Towarzyszyć chciał mi Edmund,
ale odgoniłam go, ponieważ dziś chciałam pobyć sama. Samotność też jest dobrą
cechą. Dzięki odrobinie ciszy i spokoju można uporządkować wszystkie swoje
problemy czy zmartwienia i wpaść na ich rozwiązania. Otworzyłam wielkie, czarne wrota, a na górze
widniał złoty, wyryty w ścianę szyld z napisem : BIBLIOTEKA. Weszłam do środka.
Pomieszczenie było ogromne. Znajdowało się w nim dużo regałów z rozmaitymi
książkami. Zaczęłam szukać działu historycznego, na którym mogłabym znaleźć
byle jakie kroniki o losach Narnii, jej epokach, wydarzeniach. Znalazłam dużo
takich książek m.in. o wyzwoleniu Narnii
z rąk Jadis-Białej Czarownicy, przez którą panowała stuletnia zima, o bitwie
nad Beruną czy o ukoronowaniu czterech władców. Właśnie ta księga zainteresowała
mnie najbardziej. Wzięłam ją do rąk i otworzyłam. Z książki wysypał się kurz,
który wleciał mi do nosa tak, że aż kichnęłam. Usiadłam przy prostokątnym stole
zrobionym zapewne z drewna, albo z innego materiału. Otworzyłam księgę i
szukałam spisu treści. Czytając go natknęłam się na rozdział 11 pod tytułem „
Koronacja czterech władców”. Gdy zaczęłam czytać dowiedział się, że to właśnie
moi kuzyni zostali królami i królowymi. Zostali ukoronowani przez władcę
zza-morza-niesamowitego lwa Aslana, który poświęcił swoje życie, by ratować
Edmunda. Gdy kartkowałam kartki i dobiegłam końca myślałam, że to już koniec
rozdziału, jednak bardzo się rozczarowałam. Zauważyłam, że ktoś wyrwał parę
kartek z księgi. Czyżby były one tak ważne, żeby nikt się o nich nie dowiedział
? Czy skrywały coś czego lepiej nie
wiedzieć ? Te odkrycie zmobilizowało
mnie do tego, aby to zbadać.
……………………………………………………………….
Krążyłem
po zamku. Odkąd wróciła do Narnii nie miałem dla niej jakiegokolwiek czasu.
Byłem tak pochłonięty sprawą Lidii i gobelinu, że zabrakło mi na to czasu.
Chciałem to zrobić dawno, lecz moja odwaga mi na to nie pozwalała. Jednak się
odważyłem i postanowiłem zrobić to jeszcze dzisiaj. Zapukałem w drzwi dwa razy.
Usłyszałem cichutki i łagodny pełen dźwięku głos.
-Proszę.-odpowiedziała.
Wszedłem do jej komnaty. Siedziała na swojej,
białej toaletce i czesała swoje długie i czarne jak heban włosy. Odłożyła
szczotkę na jedną z szafek i podeszła do mnie.
-Czekałam na ciebie.-powiedziała.-Myślałam, że
Aslan nam nie da szansy na powrót i, że już nigdy cię nie ujrzę na własne
oczy.-Wsłuchiwałem się w jej słowa i zauważyłem, że z jej oczu leciały ciurkiem
łzy. Przypomniałem sobie scenę z pocałunkiem. Pragnąłem tego od dawna. Pewnie
ona też. Objąłem ją najdelikatniej jak tylko mogłem. Wtedy nasze wargi dzieliły
tylko dwa, może jeden milimetr. Nagle poczułem przyjemne ukucie w sercu.
Pozwoliłem oddać jej się w całości. Usłyszałem tylko lekki ćwierkot ptaków, a
później wszystko się już samo potoczyło.
…………………………………………………………………..
-Lidia!-nawoływałem ją. Szukałem jej, ale nie
mogłem znaleźć. Szedłem z jednych
długich korytarzy, gdzie nieopodal znajdowała się biblioteka. Niestety nie
zauważyłem, że podłoga nie dawno została wyczyszczona i przez przypadek źle
stanąłem i upadłem.
- A mówiłem Piotrowi, żeby wymyślili jakiś znak
typu „ Tu jest ślisko! „ lub „ Uwaga,
stopień! „ ,ale jak zwykle mnie nie posłuchał. Może Kaspian coś
wymyśli.-pomyślałem, choć też marne nadzieje. Potakując na jednej stopę cały
czas chodząc kulałem i mówiłem „AU !” i szedłem dalej.
……………………………………………………………..
Gdy otworzyłam
powieki zauważyłam ciemność. Pamiętałam jak czytałam książkę, a potem już nic.
Chyba musiałam zasnąć. Spałam dość długo, gdyż światełko, które się tliło na
świeczce dawno zgasło. Postanowiłam je zapalić. Po ciemku wymacałam jakieś
pudełko zapałek i zapaliłam świecę. Nagle usłyszałam dziwny stukot o podłogę.
Trochę się wystraszyłam i szukałam czegoś do obrony. Zauważyłam, że w lewym
rogu biblioteki stał miecz. Szkoda, że on był plastikowy i był jako dekoracja,
ale zawsze coś. Ukryłam się za drzwiami, aby być w gotowości. Dźwięk dochodził
coraz bliżej :
- Au, moja stopa, au !- ktoś nawoływał, a ja już
poznałam po głosie kto to jest, więc wyjrzałam za drzwi.
- Edek!-zawołam tak, że chłopak się przestraszył.
- Lidia ! Chciałabyś, abym zawały dostał?
- Noo…nie.
- Po co ci ten miecz ?- zapytał dodając jeszcze
słowo „AU”.
- Do obrony. A tobie to co się stało ?
-A. Długa historia. A ty co robiłaś w bibliotece ?
- To też dłuższa historia.
Patrzyłam
cały czas na niego, a on wpatrywał się we mnie.
Od jakiegoś czasu coś czuliśmy do siebie. Na pewno nie był to żaden
związek, ale coś co nas przyciągało. I to bardzo mocno. Wtedy zrobił ten krok.
Nasze usta dzieliły siebie o milimetr. Aż w końcu….
# Tak. W dzisiejszym
rozdziale zagościła miłość. Lidiette. Co
o tym myślicie ? Podoba wam się taki parring ? Piszcie koniecznie ! Informuję
też, że założyłam nowego bloga czarne-moce-w-narnii.blogspot.pl. Zapraszam !